poniedziałek, 4 marca 2013

Zayn: Rozdział V


Dziękujemy wam wszystkim za te wspaniałe komentarze ! Jesteśmy miło zaskoczone : ) Mamy nadzieję, że najnowsza część spodoba wam się tak samo jak pozostałe. A więc , zachęcamy was do czytania i komentowania : )

...........................................................................................................................................

Potrzebowałaś tej bliskości. Bliskości chociaż od niego. Rzuciłaś mu się na szyję lecz pielęgniarki zaraz Cię od niego odciągnęły, iż musieli odłączyć go od niepotrzebnej aparatury. Stałaś koło okna i patrzyłaś na park przed szpitalem. Zobaczyłaś kobietę rozmawiająca i śmiejącą się z młodą dziewczyną na ławce.  Zaczęłaś znowu myśleć o mamie. Rozpłakałaś się.  Nie chciałaś wychodzić z sali a przecież nie mogłaś pokazać mu, że cierpisz. Obudził się, żył, to było najważniejsze. W tym właśnie momencie lekarze i pielęgniarki odeszli zostawiając Cię w sali samą z Zaynem. Od razu do niego podbiegłaś, usiadłaś na łóżku i spojrzałaś w jego przepiękne oczy. Uśmiechnęłaś się ale chyba nie wyszło tak jak chciałaś bo Zayn objął Cię mocno i przysunął do siebie jeszcze bliżej.
- Co się stało? Skarbie, dla mnie zawsze będziesz piękna ale wyglądasz na załamaną i roztrzęsioną- mówił głaszcząc Cię po głowie.
-Boże Zayn... Tak wiele się stało. Najpierw twój wypadek a potem.. potem ... – nie dokończyłaś, wyrwałaś się z jego objęć podeszłaś do okna oparłaś się rękami o parapet i czułaś jak po twoich policzkach spływają łzy. Spojrzałaś na pustą już ławkę na której siedziała wcześniej matka z córką. Zrozumiałaś, że to trochę jak ty i mama. Najpierw jest a chwilę potem tego nie ma.
-[T.I] co się stało? Spokojnie, nie płacz wszystko będzie dobrze-odpowiedział patrząc na Ciebie zatroskanym wzrokiem.
-Zayn ! Nic nie będzie dobrze! Moja mama nie żyje. Ojciec wyjechał. Zostałeś mi tylko ty. Czułam się strasznie przez te kilka dni kiedy nie miałam się do kogo odezwać. To były najgorsze dni mojego życia – krzyczałaś chodząc nerwowo po sali. Chłopak usiadł i obserwował twoje kroki.
-Gdybym mógł objąłbym Cię i nie puszczał. Lecz te diabelskie maszyny za mocno mnie trzymają. Ty do mnie podejdź- powiedział wyciągając do Ciebie rękę. Nie musiał Cię długo namawiać. Od razu do niego doskoczyłaś i pocałowałaś. Położyłaś się obok niego a on objął Cię jedną ręką w talii a drugą złapał Cię za nogę. Nie przeszkadzało Ci to . Wtuliłaś się w jego nagi tors ciągle płacząc. Dopiero teraz zauważyłaś, że chłopak ma jedynie gips na nodze. Zniknęły bandaże, plastry, opatrunki. Zostały same siniaki i strupy. Ale i tak był piękny i idealny. Długo leżeliście tak wtuleni w siebie, czułaś się błogo. Usnęłaś, w końcu od kilku dni usnęłaś bez problemu. Słyszałaś kroki pielęgniarki i nie wyraźne słowa, jedynie usłyszałaś Zayna mówiącego : „Spokojnie niech zostanie” i poczułaś ciepły pocałunek na czubku głowy. Obudziłaś się dopiero rano. Chłopak już nie spał, leżał w tej samej pozycji w której zobaczyłaś go ostatni raz przed zaśnięciem, widziałaś że jest mu nie wygodnie więc od razu wstałaś.
-Dzień dobry ! – powiedziałaś uśmiechając się i całując go namiętnie.
-Mmm... Tak możesz budzić mnie codziennie- odparł puszczając do ciebie oczko.
-Da się załatwić! – rzekłaś unosząc porozumiewawczo brwi. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułaś się wyspana i szczęśliwa . Miałaś ochotę skakać, śpiewać i tańczyć.
- Wiesz co skarbie.. Ja pojadę do domu. Szybko się przebiorę, odświeżęi wracam- powiedziałaś z uśmiechem i zadowoleniem.
-Nie chcę Cię tak łatwo wypuszczać ale skoro musisz to wracaj szybko ! – mówił Zayn. Pocałowałaś go, wzięłaś torbę i wyszłaś. Minęłaś na korytarzu wiele ludzi zerkających na Ciebie dziwnie. Ale nie trudno było się dziwić. Do tej pory byłaś cichą, zdołowaną i zmęczoną życiem dziewczyną a teraz szłaś wesoła i uśmiechnięta. Na piechotę do domu miałaś ok. 30 min. Stwierdziłaś, że warto się dotlenić. Byłaś zadowolona. „Łapałaś ” promienie słońca i nuciłaś swoją ulubioną piosenkę. Myślałaś o mamie, o tym co było i tym co może się zdarzyć, ale nadszedł też czas na te smutne wspomnienia : siniaki ,rany, łzy które zawdzięczałaś nie komu innemu tylko tacie. Jednak nawet to nie zepsuło Ci humoru. Szłaś, patrzyłaś na bawiące się dzieci i spacerujących ludzi. Gdy doszłaś do domu coś Cię zaniepokoiło. Na początku nie wiedziałaś co ale w końcu zrozumiałaś, że o jakiś obcy samochód stoi przed twoim domem. Chciałaś otworzyć drzwi lecz już były otwarte, „Co jest do cholery?!”- pomyślałaś i zerknęłaś do środka przez szparkę. Może to ten zabójca znowu przyszedł.. Nie byłaś pewna. Weszłaś powoli. Na kanapie siedział mężczyzna. Podeszłaś do niego. Nie bałaś się, a wręcz byłaś pewna siebie. Na sofie siedziała osoba, która przyczyniła się do twojego cierpienia i bólu. Nie wiedziałaś co zrobić.
-T-t- tata ..-zapytałaś niepewnie faceta, który był Ci zupełnie oby pomimo tego że był z tobą spokrewniony .
Mężczyzna odwrócił głowę w twoją stronę. Podniósł się szybko z kanapy i energicznym krokiem do ciebie podszedł. Uniósł rękę ale zawisła mu w powietrzu po czym szybko ją opuścił jakby chciał wykonać jakiś ruch. Spojrzał się na ciebie smutnymi oczami, oczami, które bardzo dobrze znałaś. Które były częścią ciebie.
- Co ty tu robisz ? – wycedziłaś przez zęby
- Ech…. Kochanie… - zaczął ojciec – ja ci wszystko wytłumaczę. Wszystko… - rozpłakał się. Mocno cię przytulił a twarz wtulił w twoje włosy. Natychmiast go od siebie odepchnęłaś.
- Nie ! Ja nie chcę ani twoich przeprosin ani twoje tłumaczenia dlaczego mnie zostawiłeś ! W ogóle po co tu przyjechałeś ? ! No bo chyba nie po to żeby się ze mną zobaczyć ! Przepraszam bardzo, ale w to akurat nie uwierzę ! – wykrzyczałaś mu prosto w twarz/ Przez parę sekund patrzyliście sobie w oczy po czym odwróciłaś się na pięcie i pobiegłaś do swojego pokoju. Zatrzasnęłaś drzwi i wyjęłaś podróżną torbę z szafy. Wrzuciłaś do niej najpotrzebniejsze ubrania oraz kosmetyki. Narzuciłaś na siebie czyste spodnie oraz koszulkę, przerzuciłaś sobie torbę przez ramię i wyszłaś z pokoju.
- Zaraz, zaraz. A gdzie ty się wybierasz ? – spytał rozzłoszczony ojciec
- Jak najdalej od ciebie – odparłaś i ruszyłaś do szpitala. Dotarłaś po kilkunastu minutach i od razu udałaś się do sali, gdzie leżał Zayn. Spodziewałaś się go leżącego w łóżku, ale zamiast tego zastałaś go siedzącego na krześle. Na twój widok uśmiechnął się promiennie.
- Szybko wróciłaś. Ale to dobrze. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie – odparł zadowolony i puścił do ciebie oczko. Tobie, jak zwykle na jego widok przyspieszyło serce. Patrząc na niego czułaś się szczęśliwa i wiedziałaś, że masz dla kogo żyć i, że nie możesz się poddać. Położyłaś torbę na ziemi, podeszłaś do mulata o ujęłaś jego twarz w dłonie. Wasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Następnie objęłaś chłopaka, a ponieważ było ci nie wygodnie, ponieważ on siedział na krześle, lekko usiadłaś na jego zdrowej nodze. Zayn wplątał jedną dłoń w twoje włosy a drugą głaskał cię po plecach. Całując go, zapominałaś o całym otaczającym was świecie. Przymknęłaś oczy i rozkoszowałaś się chwilą. 
- [T.I], może nie tutaj ? – wymruczał ci do ucha Malik – Ja za siebie nie ręczę. Tylko żebyś potem nie narzekała, że nie masz na sobie ubrania i, że wszyscy widzieli cię nago.
- Ale wiesz, że ja mogę z tobą zawsze i wszędzie ? – droczyłaś się
- Ja wiem kochanie. Ale może lepiej będzie u ciebie w domu ?
Nagle jakby cię sparaliżowało. Twoje oczy zaszły łzami a ręce zaczęły ci cię trząść. Podenerwowana zeszłaś z nogi Zayna i usiadłaś na szpitalnym łóżku. Ukryłaś twarz w dłoniach i cicho płakałaś. Chłopak widząc w jakim jesteś stanie podszedł do ciebie i cię objął. Nie zamęczał cię pytaniami typu „Co się stało?” albo „Czy ktoś ci wyrządził krzywdę?”. Po prostu był przy tobie a tego najbardziej potrzebowałaś – jego ciepła i bliskości. Siedzieliście tak chwilę przytuleni do siebie dopóki nie usłyszeliście chrząknięcia. Była to pielęgniarka, która przyglądała wam się z zaciekawieniem.
- Panie Malik, myślę, że może pan iść do domu. Został pan wypisany, wszystko już jest załatwione – odparła kobieta
Zerwałaś się szybko z łóżka i pocałowałaś chłopaka w usta.
- Tak strasznie się cieszę ! Teraz wszystko będzie dobrze, ułoży nam się, naprawdę ! – krzyczałaś. Te wszystkie bzdury wmawiałaś sobie, żeby tylko poczuć się lepiej. Ale wiedziałaś, że nie będzie już tak jak dawniej. Podniosłaś torbę z ziemi, złapałaś mulata za rękę o wolnym krokiem wyszliście ze szpitala. 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękujemy !! Co jak co, ale na Ciebie zawsze można liczyć jeśli chodzi o komentarze <3 ..
      Chciałybyśmy mieć więcej takich osób .. ciekawe czy to marzenie się spełni .. :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dzięki !! To na serio miłe widzieć chociaż te dwa komentarze . <3

      Usuń