czwartek, 9 maja 2013

Rozdział XVIII


Tak, tak .. zawaliłyśmy . PRZEPRASZAMY.  Ale sami wiecie jak jest .. im bliżej koniec roku tym więcej nauki .
Poza tym nie zawsze mamy pomysł . Ale nie zostawiłyśmy was .. Staramy się .
Czytajcie , komentujcie ... wybaczcie ! :* .. Kochamy was ! <3

................................................................................................................................................
Otworzyłaś oczy . Leżałaś na tylnym siedzeniu w samochodzie. Auto prowadził nie kto inny jak Harry. Przetarłaś twarz dłonią i podniosłaś się powoli.
- Harry... co się stało ? Gdzie jedziemy ? – zapytałaś kierowcy. On spojrzał w lusterko , na jego twarzy zawitała widoczna ulga.
- O Boże ... ocknęłaś się ... uff . – odrzekł i zatrzymał samochód . Przeszłaś na przedni fotel i wpatrywałaś się w ukochanego. Loczek przysunął Cię do Ciebie i przytulił mocno po czym pocałował w czubek głowy.
- Proszę , nigdy mnie tak nie strasz .. – powiedział i pogłaskał Cię po policzku . Dotknęłaś jego dłoni i uśmiechnęłaś się delikatnie .
- Ale co się stało ? – zapytałaś. Chłopak usiadł znowu normalnie i odpalił silnik po czym ruszyliście dalej prosto.
-Zapnij pasy – upomniał Cię – Zemdlałaś , nie mogłem Cię ocucić. Szybko ubrałem się i przeniosłem Cię do samochodu . A teraz jedziemy do szpitala – mówił nie odrywając wzroku od ulicy.
- O nie, nie ! Wracamy do domu .. – mówiłaś stanowczo.
- Chyba ja prowadzę , prawda skarbie? – powiedział po czym jego ręka wylądowała na twoim kolanie . Uśmiechnęłaś się i zrzuciłaś jego dłoń.
- Ok. ! Prowadzisz to chociaż się nie rozpraszaj . – powiedziałaś, uśmiechając się pod nosem.
- To trzeba było wyglądać bardziej seksownie – odrzekł sarkastycznie . Oparłaś głowę o szybę i wpatrywałaś się w krajobraz . Niebo było już ponure a z chmur zaczął padać deszcz. Nie wiedziałaś jak daleko macie jechać . Gdy dojechaliście na miejsce Harry nie odstępował Cię na krok , cały czas Cię podtrzymywał , przytulał i wspierał. Dopiero gdy miałaś wejść do gabinetu on usiadł na korytarzu i czekał. Lekarz nic wielkiego nie zrobił . Osłuchał Cię , zmierzył temperaturę, zajrzał do gardła i zadał kilka pytań. Nic więcej . Powiedział, że to przez to ciśnienie i, że miał już dzisiaj kilka takich przypadków. No to pomógł... ! Kazał jednak przejść do drugiego pomieszczenia, gdzie miałaś wypełnić parę dokumentów. Niestety z tamtej sali wychodziło się na inny korytarz. Gdy wyszłaś ktoś złapał Cię od tyłu i zaciągnął do męskiej toalety. Silne dłonie trzymały Cię w pasie i zasłaniały usta . W końcu odwrócił Cię przodem do siebie. Spojrzałaś prosto w jego ciemne oczy ....
- Zayn , jaa..... – mówiłaś przerażona. Jego oczy były obojętne , jakby nieobecne za to twarz przedstawiała straszliwy gniew. Wszystkie mięśnie miał spięte.
- Dzień dobry , kwiatuszku ! – odrzekł i pocałował Cię namiętnie . Nie odwzajemniłaś tego. To nie był ten sam Zayn. – wiesz , że nie ładnie tak uciekać... nie wiesz ? –odrzekł i uderzył Tobą o ścianę , zabolało . Trzymał Cię cały czas. A płacz ? Bałaś się za bardzo, żeby płakać .
- Zayn co się stało ? – zapytałaś łamiącym się głosem . To nie był ten sam chłopak w którym się zakochałaś. Śmierdział alkoholem i papierosami, miał na sobie brudną koszulkę a usta były zimne i spierzchnięte.
- Hmmm co się kurwa stało ?! Skrzywdziłem Cię , fakt ! Ale ty mnie zostawiłaś ! – krzyczał . – I co ? Znalazłaś sobie nowego kochasia ? – spuściłaś wzrok i patrzyłaś teraz na szare kafelki na podłodze. – Nie , nie znalazłaś ! Jesteś moja , rozumiesz !?.
Poczułaś nagły wstręt do tego chłopaka. To nie był on , on coś brał .
-Zayn ? Czemu tu jesteś ? – zapytałaś chcąc zmienić temat .
- Przywieźli mnie tu ! Zaćpałbym się gdyby nie sąsiedzi .. tak jestem ćpunem ! I co z tego ? Kochasz mnie nawet takiego . Kochasz mnie ! – krzyczał . A ty nawet się nie odezwałaś . Mulat przywarł do Ciebie swoimi ustami, nie byłaś w stanie sama z siebie go dotknąć. On trzymał twoje dłonie a swoim ciałem utrzymywał Ciebie. – Nadal Ci się to podoba , wiem to [T.I] ! – odrzekł i przyłożył twoją dłoń do swojego krocza . Czułaś obrzydzenie. A on ? Schodził pocałunkami coraz niżej . Rozpinał twoją koszulę, nic mu nie przeszkadzało, nawet to , że ktoś może wejść . – Teraz zrobisz to co ja chcę . Kocham Cię ! – wzdrygnęłaś się, a po twoich policzkach ciągle płynęły łzy.
- Zostaw ją ! – usłyszałaś donośny krzyk. To Harry. – Puść ją słyszysz ?! – krzyczał .
- Ohh ... jaki on kochany . – mówił sarkastycznie mulat – A czemu mam ją puścić ? Patrz na to ! – powiedział do Loczka i wsadził twoją rękę w swoje majtki . Szybko ją wyjęłaś . Harry’emu puściły nerwy ! Uderzył go z pięści w twarz ! Zayn, odskoczył od Ciebie. Wykorzystałaś moment i wtuliłaś się w Kędzierzawego .
- Shhhh... już dobrze – mówił gładząc Cię po włosach . Zayn zbliżał się do was , lecz nagle jakby zakręciło mu się w głowie i zaczął chwiać się na nogach . – Trzymaj się od niej z daleka ! – warknął twój chłopak i pociągnął Cię w stronę wyjścia . Cały czas płakałaś. Loczek przytulał Cię strasznie mocno. – Znalazłem waszą zgubę ! – mówił chłopak do biegnących gdzieś lekarzy – Leży chyba w męskiej ubikacji .
-Ha... Harry – mówiłaś przez łzy . – Jaka.... zguba ? – zapytałaś .
- [T.I] .. – chłopak westchnął i przystanął na chwilę ciągle Cię obejmując . – Zayn ma przebyć odwyk . Już dwa razy udało mu się uciec. A ponieważ długo nie wracałaś i jego też nie mogli znaleźć , wystraszyłem się . – powiedział , po czym pocałował Cię w czoło . Pomimo tego, że przeżyłaś traumę potrzebowałaś bliskości Loczka. Stanęłaś na palcach i musnęłaś delikatnie jego usta. Gdy wyszliście, szybko wpakował Cię do samochodu i odjechaliście z piskiem opon . W domu byliście w ekspresowym tempie.
Harry poszedł na chwile do schowka na różne dziwne przedmioty i wyjął z niego niebieską walizkę . Zaraz Cię spakuję ! Zayn jest blisko , może Cię znaleźć. Może stać się krzywda – podszedł do Ciebie i pocałował Cię w usta – Wyjedziesz do mojej przyjaciółki do Manchester’u . Wszystko będzie dobrze . Nie płacz . –powiedział obejmując Cię mocno i co chwila całując delikatnie. Starał się też ocierać twoje łzy. Był naprawdę kochany , martwił się. Przytaknęłaś na jego propozycję . Nie chodzi o to, że czułaś się niebezpiecznie przy Harry’m ale bałaś się , że coś może mu się stać . Teraz po prostu chciałaś go chronić . Tak ! To miało być twoim priorytetem. .
Gdy po chwili oderwaliście się od siebie, chłopak natychmiast pobiegł do pokoju z walizką w ręku. Zrozpaczona usiadłaś na krześle i nadal płacząc, ukryłaś twarz w dłoniach. „Jadę do nieznajomego mi miejsca, do nieznajomej dziewczyny… To moja wina. Komplikuję sobie życie”, pomyślałaś. Słysząc kroki loczka, wstałaś z krzesła i otarłaś łzy wierzchem dłoni. Wymusiłaś uśmiech, który w tej sytuacji wyglądał po prostu sztucznie. Harry widząc twoje zaczerwienione oczy odstawił na podłogę spakowaną, niebieską walizkę i natychmiast cię przytulił. Musnął ustami twoje czoło i uniósł twój podbródek, byś mogła spojrzeć mu w oczy. - Wszystko będzie dobrze – odparł i pogładził swoim ciepłym opuszkiem palca twój policzek. Jego słowa zabrzmiały jak zwykłe, tandetne kłamstwo. Cofnęłaś się parę kroków do tyłu i spuściłaś głowę w dół. - Jedźmy już. Chcę… - w twoim gardle pojawiła się wielka gula oznaczająca zbliżający się płacz. Potrząsnęłaś przecząco głową wyrzucając z siebie myśli o zbliżającym się strumieniu łez wylewającym się z twoich oczu – Chcę już mieć to wszystko za sobą.
Chłopak powoli kiwnął głową zastanawiając się nad sensem wypowiedzianych przez ciebie przed chwilą słów. Wyjął z kieszeni spodni telefon i szybkim ruchem wykręcił numer. Przyłożył przedmiot do ucha, a ty zastanawiając się co robi, ze zdenerwowania zaczęłaś obgryzać paznokcie.
- Słucham ? – odezwał się w słuchawce kobiecy głos.
- Rosalie ? – spytał do telefonu twój ukochany. Zerknął na ciebie z iskierkami w oczach. Wiedziałaś co to oznacza. Chłopak był pełen nadziei. - Harry ? Jak dobrze cię słyszeć ! Co tam u ciebie ? - Ech… Rose. Mam do ciebie ogromną prośbę. – loczek przełknął głośno ślinę i ze zdenerwowania zaczął krążyć po pokoju z jedną ręką włożoną w kieszeń spodni. – Mogłabyś się kimś zaopiekować ? - Harry, jeśli znowu kupiłeś kota, który po tygodniu ci się znudził to wiedz, że… - Tym razem nie chodzi o zwierzę – przerwał dziewczynie i przystanął na chwilę – Mam na myśli pewną dziewczynę. Mogłaby u ciebie zamieszkać ? Chwila ciszy. Słychać było tylko nasze ciężkie oddechy – moje i chłopaka. Loczek zdesperowany spuścił głowę w dół i wpatrywał się w podłogę. Wyczekiwał w ciszy i napięciu odpowiedzi Rosalie. Musiała się zgodzić. - Dobrze, zgadzam się. Posłuchaj – zaczęła Rose – Wsadź ją w najwcześniejszy pociąg do Manchester’u. Gdy wysiądzie na stacji będę na nią czekać. Założę na siebie ...hm… fioletową bluzę z kapturem, aby mogła mnie rozpoznać. Przekaż jej to. Harry, wiesz, że ja pracuję. Nie będę jej niańczyć całymi dniami o nocami. Będzie musiała się usamodzielnić – ostrzegła dziewczyna, by po chwili ciszy znów się odezwać – Zależy ci na niej ? – spytała cicho do słuchawki.
- Jeszcze nigdy mi na nikim tak nie zależało – odparł zielonooki po czym zerknął na ciebie i uszczęśliwiony uśmiechnął się. – Rose, jesteś wspaniała ! Dziękuję ci z całego serca. Już jedziemy na peron, pociąg niedługo powinien przyjechać. Opiekuj się nią, proszę. – powiedział chłopak i po chwili się rozłączył. Włożył telefon do kieszeni i chwycił spakowaną już wcześniej walizkę. Podszedł do ciebie i złapał twoją dłoń.
- Rosalie będzie na ciebie czekać na peronie. Założy fioletową bluzę z kapturem, żebyś mogła ją rozpoznać. To wspaniale, że się zgodziła, prawda ? – spytał rozradowany chłopak. Widać było, że naprawdę się cieszył, na co dowodem był chociażby jego uśmiech od ucha do ucha. Ścisnęłaś mocniej jego rękę i szybkim krokiem wyszliście z domu.
 
Pół godziny później
- Kochanie, szybciej ! Pociąg zaraz odjedzie – pospieszałaś loczka przetrząsającego​ twoją walizkę w poszukiwaniu dla ciebie biletu. Rozglądałaś się wokoło, bacznie wszystkich obserwując. W pewnej chwili ujrzałaś konduktora zbliżającego się do pociągu, którym miałaś pojechać. Oj, niedobrze. Odwróciłaś się w stronę chłopaka i kucnęłaś przy nim.
- Gdzie ty go wsadziłeś ? – warknęłaś zdenerwowana szukając biletu razem z Harrym.
- Ale co wsadziłem ? – wyszczerzył się chłopak i mrugnął do ciebie porozumiewawczo.​ Przewróciłaś oczami i walnęłaś chłopaka pięścią w ramię. Przerzucałaś swoje ubrania, kosmetyki i najpotrzebniejsz​e rzeczy, by w końcu ujrzeć poszukiwany papier.
- Jest ! – krzyknęłaś i ucałowałaś bilet. Zerknęłaś wrogo na zielonookiego i włożyłaś  z powrotem wszystkie rzeczy do walizki.
- Kto normalny wkłada bilet pomiędzy ubrania ?- puknęłaś się w czoło, pokazując loczkowi jego głupotę. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się, by jednak po chwili spoważnieć. Podszedł do ciebie i chwycił w pasie. Wpatrywaliście się w siebie przez moment, by po minucie przywrzeć do siebie ustami. Harry wolną dłoń wplątał w twoje włosy, a ty oblizałaś jego wargę językiem. Całowaliście się coraz namiętniej, a przechodzący obok was ludzie zerkali zaciekawieni w waszą stronę. Tak szczerze to miałaś to w dupie. Był to wasz ostatni pocałunek przed twoim wyjazdem więc musiał być wyjątkowy. Twoje oczy wypełniły się łzami i spływały teraz swobodnie po twoim policzku. Chwyciłaś chłopaka i przyciągnęłaś go do siebie tak, że stykaliście się teraz każdą częścią ciała. Nie chciałaś go opuszczać, nie mogłaś. Będziesz tęsknić za jego wspaniałym zapachem, za jego ciepłym i miękkim dotykiem, za tym uśmiechem i dołeczkami w policzkach…
W końcu oderwaliście się od siebie ustami, a ty oparłaś swoje czoło o jego.
- Kocham cię … - wyszeptałaś i cofnęłaś się do tyłu.
- Proszę wsiadać ! – usłyszałaś krzyk konduktora, a po chwili dźwięk wydobywający się z jego gwizdka. Złapałaś bilet oraz walizkę i ostatni raz zerknęłaś na chłopaka. Stał, wpatrując się w ciebie z oczami, z których wypływały słone łzy. Zacisnął dłonie w pięści i przygryzł z całych sił dolną wargę. Zauważyłaś strużkę krwi wypływającą z kącika jego ust. Pomachałaś mu na pożegnanie i wsiadłaś do pociągu. Wybrałaś pusty przedział. Nie chciałaś, aby ktoś widział cię płaczącą i wtykał nos w nie swoje sprawy pytając cię o co chodzi. Położyłaś przed sobą walizkę i wygodnie się rozsiadłaś. Pociąg już zdążył ruszyć więc z nudów zaczęłaś bacznie obserwować krajobraz za oknem. Świeciło słońce, które powinno napawać wszystkich niekończącym się optymizmem. Ale nie tym razem. Wpatrywałaś się ślepo w ciemnozielony las przypominając sobie wspaniałe chwile z Harrym w domku nad jeziorem. Wasza zabawa w berka w lesie, potem wyścigi, a na koniec ten wspaniały pocałunek. Nagle zaczęłaś widzieć jak przez mgłę i nim się zorientowałaś, że właśnie płaczesz, usłyszałaś męski głos.
- Dzień dobry. Poproszę bilet do kontroli.
Odwróciłaś głowę i ujrzałaś wysokiego, postawnego mężczyznę z wąsem. Uśmiechał się niepewnie widząc twój stan. Wyjęłaś z kieszeni bilet i podałaś go mężczyźnie. Konduktor skasował go i wyszedł z przedziału. Oparłaś swoje rozpalone czoło o zimną szybę i przymknęłaś oczy. Nim się zorientowałaś, zasnęłaś.
 
3 godziny później
 
- Proszę pani. Proszę się obudzić. Jesteśmy w Manchesterze – poczułaś silne dłonie potrząsające twoje ramiona. Zerwałaś się na nogi jak oparzona i rozejrzałaś się dookoła. Przetarłaś ręką na wpół otwarte oczy i zerknęłaś te mężczyznę, który okazał się tym samym konduktorem kasującym twój bilet. Uśmiechnęłaś się do niego smutno i złapałaś walizkę.
- Dziękuje bardzo za obudzenie mnie – odparłaś i przecisnęłaś się koło faceta, by po chwili wysiąść z pociągu. „Fioletowa bluza, fioletowa bluza. Przecież musi gdzieś tu być …”, pomyślałaś wyszukując z tłumu ludzi przyjaciółki Harrego. W końcu ją zobaczyłaś. Stała rozglądając się za kimś. Uśmiechnęłaś się w duchu i podeszłaś do niej.
- Rosalie ? – spytałaś cicho brunetki. Dziewczyna odwróciła się w twoją stronę i dopiero teraz zobaczyłaś ją w całości. Miała duże, niebieskie oczy oraz wystające kości policzkowe. Jej falujące włosy swobodnie opadały na ramiona, a lekki uśmiech pojawił się jej na twarzy.
- Cześć – wyciągnęła dłoń w twoją stronę, a ty uścisnęłaś ją – To ty jesteś tą dziewczyną od Harrego ?
- Tak. Nazywam się [T.I] – odparłaś nieśmiało. Spuściłaś głowę i zaczęłaś wpatrywać się w brudny chodnik. Ech… niezręczna sytuacja.
- A więc… - zaczęła powoli Rosalie – chodźmy do domu. Zaparzymy sobie cieplej herbaty i porozmawiamy, dobrze ? – spytała uśmiechnięta i złapała cię pod ramię – No nie bądź taka nieśmiała, jakoś się dogadamy.
Chciałaś w to uwierzyć. Chciałaś wierzyć, że w końcu twoje życie się ułoży i, że nie będzie cholernie beznadziejne jak teraz.

3 komentarze: